Opublikowany przez: Kasia P. 2017-07-13 15:47:05
Autor zdjęcia/źródło: pixabay.com
Zostawmy na chwilę małe dziewczynki. Wyobraź sobie dorosłą kobietę z pofarbowanymi na niebiesko włosami (przywołuję niebieski, bo takie bardzo mi się podobają :)). Wyobraź ją sobie w butach na obcasach, w zwiewnej sukience, stojącej z ręką opartą nonszalancko na wysuniętym w bok biodrze. Zadziera lekko głowę, rozchyla wargi w kolorze fuksji i zalotnie patrzy wprost w obiektyw. Seksowna, prawda? Ale nie tylko – można ją z łatwością nazwać obiektem seksualizacji.
Seksualizacja jest procesem, w wyniku którego wartościujemy drugą osobę (lecz także samą siebie) z punktu widzenia atrakcyjności seksualnej. Prowadzi więc do uprzedmiotowienia człowieka, zwykle młodych dziewcząt, i sprowadzenia go do obiektu seksualnego. Współczesne otoczenie, rówieśnicy, media, reklama wprost zachęcają do bycia seksowną i deprecjonują inny wizerunek.
Wyobraź sobie teraz tę samą dorosłą kobietę z niebieskimi włosami w trampkach, kolorowej sukience, stojącą w rozkroku, z rękami uniesionymi wysoko do nieba. Patrzy prosto w obiektyw i uśmiecha się szczerze, szeroko, aż jej się robią zmarszczki wokół rozbawionych oczu. Ona też może być seksowna, jednak pierwsze określenia, jakie cisną się na usta, to „radosna, dziewczęca, kolorowa”.
Zmierzam do tego, że temat seksualizacji dzieci jest bardzo rozległy. Farbowanie włosów może być niestosowne, ale nie musi. Malowanie paznokci może być niestosowne, ale nie musi. Jeden element nic nie oznacza bez szerszego kontekstu. Czy sama maluję mojej córce paznokcie lub farbuję włosy? Tak. W wakacje może chodzić z pomalowanymi paznokciami i włosami wysprejowanymi na różne kolory. Czy wygląda seksownie? Jeśli tak, to tylko dla tych zwyrodnialców, którzy i bez lakieru czy farby widzą w dzieciach obiekty seksualne. Bo nie chodzi z platynową czupryną i czerwonymi paznokciami, nie stroi min jak lolitka i nie czuje się dzięki tym kolorom kobieco. Bo nosi się jak dziecko i razem z lakierem i farbą otrzymuje odpowiedni przekaz od swoich rodziców. Czy moja córka ma swoje buty na obcasie? Nie. Czy ma ubrania, które udają dorosłe? Nie. A jeśli nawet trafia jej się koszulka w cętki i z cekinami, to zestawia ją z zieloną spódnicą w kropki. Bo moja córka nie jest seksowna. Będzie, kiedy przebudzi się jej seksualność. Bo na razie, nawet kiedy malujemy sobie paznokcie, dostaje jasny przekaz „ja jestem kobietą, ty jesteś dziewczynką, jesteś dzieckiem”.
Tak – malowanie dzieciom paznokci może być niebezpiecznym elementem ich seksualizacji. Podobnie farbowanie włosów. Tylko, jak we wszystkim z czym stykamy się jako rodzice, efekt zależy od tego, co wkładamy dziecku do głowy i w jakich okolicznościach i w jaki sposób podchodzimy do tych „zabiegów upiększających”.
Chciałam dotknąć tego tematu, bo uważam go za bardzo ważny. Bo na nasze dzieci, i na nas jako rodziców czyha wiele pułapek, w tym niewinne drobiazgi, którymi możemy niechcący zaszkodzić naszym dzieciom. Bo świat wokół wystarczająco seksualizuje ludzi, byśmy – nawet przez przypadek – mogli pozwolić sobie na dołożenie do tego własnej cegiełki. Jednocześnie czuję głęboki sprzeciw wobec traktowaniu, ocenianiu i wyrażaniu krytyki radykalnie, bez szerszej perspektywy, bez całego kontekstu i bez namysłu. Zwłaszcza w sprawach tak istotnych. Łatwe szufladkowanie i operowanie spolaryzowanymi argumentami jest populistyką, nie rzetelną dyskusją czy namysłem. A w przypadku wychowania dzieci i ich ról społecznych życzyłabym sobie tego drugiego.
Dorota Lipińska - pisarka, specjalistka od literatury dla dzieci i młodzieży, popularyzatorka czytelnictwa. www.bajkispersonalizowane.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.